• Tekstowa podstrona

      • Akcja MEiN "Szkoła Pamięta"

        w roku szkolnym 2021/2022

        W ramach akcji nasze przedszkole będzie realizować różnorodne działania, takie jak: 

        • odwiedzenie lokalnych miejsc pamięci i poznanie związanej z nimi historii;
        • uporządkowanie bezimiennych i opuszczonych grobów w okolicy;
        • przygotowanie wystawy/gazetki ściennej poświęconej lokalnemu bohaterowi lub postaci ważnej dla historii;
        • przygotowanie prac plastycznych nawiązujących do polskiej tradycji świąt zadusznych;
        • odszukanie pamiątek rodzinnych (zdjęcia, przedmioty) przekazywanych z pokolenia na pokolenie i przygotowanie prezentacji na ich temat;
        • zorganizowanie wycieczki patriotycznej;
        • spotkanie z osobą popularyzującą historię danego regionu;
        • wsparcie organizacji pomagających Polakom i Polonii za granicą, w tym opiekujących się miejscami pamięci poza granicami naszego kraju.

        #SzkołaPamięta.

        Akcja BohaterON

        realizowana w roku szkolnym 2021/2022

        BohaterON – włącz historię! to ogólnopolska kampania mająca na celu upamiętnienie i uhonorowanie uczestników Powstania Warszawskiego oraz promocję historii Polski XX wieku.

        Dlaczego BohaterON?

        Nazwa akcji stanowi połączenie dwóch słów – polskiego „bohater” oraz angielskiego „ON”, czyli „włączyć”. Angielskie „ON”, zapożyczone z popularnego przymiotnika „on-off”, dosłownie włącza historię bohatera – film lub prezentację. Nazwa projektu ma również sygnalizować chęć włączenia do świadomości społecznej wydarzeń realizowanych w celu promocji dziejów naszego narodu oraz historii ludzi żyjących w czasach drugiej wojny światowej i wykazujących się patriotyczną postawą – osób, które nie chciały zostać bohaterami i wcale się za nich nie uważają, ale narażając swoje zdrowie za walkę o ojczyznę, stały się wzorami do naśladowania.

        Akcja promuje patriotyczne postawy i tożsamość narodową w Polsce i poza jej granicami, a także tworzy wspólnotę pamiętającą o historii naszego kraju i jego bohaterach przez cały rok. Nasze Przedszkole wysłało już pocztówkę do wybranego Powstańca Warszawskiego.

        W szczególnym roku 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego akcja ta zwraca uwagę społeczeństwa na istotę opowiadania naszej historii przez nas samych – ponieważ inni zrobią to za nas – niekoniecznie utrwalając prawdę.

        Przedszkolaki wybrały także miejsce pamięci do całorocznego zaopiekowania się nim i ocalenia od zapomnienia.

         

         

        Akcja MEN "Szkoła Pamięta"

        realizowana w roku szkolnym 2020/2021.

         

        W tym roku Gminne Przedszkole w Kruszynie przyłącza się do akcji MEN "Szkoła Pamięta". Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na historię małych ojczyzn oraz pamięć o lokalnych bohaterach. W ramach akcji Przedszkole włączy się do podejmowania różnych działań  upamiętniajacych ważne miejsca, postaci historyczne i rocznice.

        Przedszkole weźmie udział w:

        - przygotowaniu wystawy lokalnych miejsc pamięci,

        - przygotowaniu prac plastycznych nawiązujacych do polskiej tradycji świąt zadusznych,

        - upamiętnieniu ważnej postaci lokalnej historii,

        - opracowaniu prezentacji multmedialnej poświęconej postaci historycznej,

        - przygotowaniu mapy miejsc pamięci z najbliższej okolicy,

        - prezentacji pamiątek rodzinnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

         

        LOKALNE MIEJSCA PAMIĘCI:

        Pomnik ,,W Hołdzie ofiarom hitleryzmu” w Pieńkach Szczepockich

         

        Pomnik Powstańców Styczniowych poległych pod Kruszyna 29 sierpnia 1863r. 

        Pomnik Pamięci Narodowej w Kruszynie

         

        Księżniczka z Kruszyny

            Ta krótka praca powstała w odpowiedzi na akcję Ministerstwa Edukacji Narodowej, w ramach kolejnej edycji akcji MEN „Szkoła Pamięta”. Założeniem akcji jest upamiętnianie ważnych rocznic i wydarzeń historycznych. W tym roku większą uwagą ministerstwo zwróciło na historie małych ojczyzn oraz pamięć o lokalnych bohaterach. Opisano już historie i zasługi wielu Lubomirskich (m.in. http://tropamitajemnic.pl/?page_id=2). Spośród znanych mi wybitnych postaci z terenu gminy Kruszyna wybrałam kobietę z rodu Lubomirskich. Historia jej życia zadziwiła mnie, a postawa zachwyciła. Słowa wnuczki zachęciły do sięgnięcia po jej biografię i zagłębienie się w zagmatwane i trudne losy. Wszystkie cytaty zawarte w mojej pracy pochodzą właśnie z pozycji „Na krawędzi epok”.

             Historia życia Elżbiety Lubomirskiej-Stadnickiej  zaskoczyła mnie ogromem wydarzeń, ciągiem niesamowitych historii i wielością wątków, którymi każdy człowiek mógłby obdzielić wiele osób. Trudno uwierzyć, że wszystko to spotkało naszą księżniczkę. Nie taką historię spodziewałam się poznać. Nie na taką opowieść liczyłam i na pewno nie takie ciekawostki pragnęłam odkryć.

             Elżbieta Lubomirska, jak sama o sobie mówiła, nigdy księżniczką być nie chciała. Nawet nie chciała być bogatą. Oddawała swoje drobne własności biednym. Jako dziecko nie do końca zdawała sobie sprawę z ważności swoich czynów. Oddając swoją porcję zupy z kolacji była skazana na głód do śniadania. Oczywiście wraz z nadejściem poranka miała już zapewniony posiłek. Oddając ukochaną kurę, traciła raczej towarzyszkę niż jedyną możliwość zaspokojenia głodu. Był to niestety przedsmak tego, co miało ją spotkać w odległej przyszłości i na co sama świadomie już u schyłku życia się zdecydowała. Już jako mała dziewczynka słyszała od dziadunia, że  „wielkie rodziny wspomagały uboższe od wieków”. Widziała jak jej rodzina pomaga służącym, którzy po latach służby zostawali na ich posesji, zanosiła im jedzenie, odwiedzała. To wtedy jako mała dziewczynka podjęła decyzję, że gdy dorośnie, będzie żyć jak św. Franciszek. Nie tylko najbliżsi mogli liczyć na rodzinę Lubomirskich. Wszyscy krewni i służący spędzali z rodziną święta Bożego Narodzenia, brali udział w uroczystościach imieninowych i urodzinach seniorów. Od początku była uczona szacunku do starszych – wszystkich, jacy wokół niej się znajdowali, bez względu na stan i pochodzenie. Służba w pałacu traktowana była jak część rodziny.

        Rodzice

             Elżbieta urodziła się w październiku 1922 roku. Dzieciństwo księżniczka spędziła w pałacu, jej domu rodzinnym. Codzienność podporządkowana była rygorom nauki, przestrzeganiu godzin posiłków, obowiązków wszystkich rezydentów. Każdy miał wyznaczone zadania – funkcjonowanie tak ogromnego majątku nie byłoby możliwe bez wywiązywania się z powierzonych zadań. „Niczego nie wolno było zrobić bez pozwolenia”. Całe dnie dzieci miały lekcje polskiego, historii, stale pisały dyktanda i uczyły się języków. Ręce myły na godzinę, jadły na godzinę, do lekcji siadły na godzinę. Podczas posiłków nie wolno było im się odzywać bez pozwolenia. Machanie butem pod stołem też nie uchodziło „pannie dziedziczce”, stąd zagubienie buta pod stołem podczas posiłku Elżbieta okupiła bosym przejściem przez salon przed wszystkimi biesiadnikami. Za wszystkie uchybienia dzieciom groziły surowe kary – „Zasada była taka, że ukarali i na tym się kończyło. Ukarali i koniec, ale ukarali”. Kiedyś zbiła wazon i uciekła do ogrodu, więc ukarano za to Rólkę. Mimo przyznania się do winy przez Elżbietę, mama nie nałożyła na nią kary, żeby ta dłużej pamiętała cierpienie siostry. I pamiętała. Pamiętała też do śmierci słowa: „Co ty sobie myślisz, dlatego, że masz tytuł, to nie musisz być grzeczna? Ty dopiero na ten tytuł musisz zapracować, być kimś, a nie taką nieposłuszną dziewczynką.” I księżniczka Ela była grzeczna… na ogół, ale po swojemu. Często łamała reguły i do końca życia wierna była swoim przekonaniom, prawdom według których żyła i wierze w Boga, której podporządkowała swoje życie. Z Różą i Natalią

             Po wybuchu wojny i wejściu wojskowych na teren Kruszyny życie stało się najpierw uciążliwe, a potem już zupełnie niemożliwe. Z powodu choroby dziadka i braku paliwa nie wyjechali, kiedy inni uciekali przez najeźdźcą. Obie z Lulą Zamojską wymykały się nocami na pole po ziemniaki i kukurydzę, by zdobyć cokolwiek do jedzenia. Bywało i tak, że i po kilka dni nie jadała nic. Na ich oczach niszczono po kolei wszystko, co można było w pałacu – porcelanę, obrazy, piece, zabytkowe meble, elementy dekoracji i wyposażenia. Spalono też jej ukochanego psa. Któregoś dnia wywieziono pozostałych w pałacu mieszkańców do pracy. Nocą rodzina uciekła, jednak już kolejnego dnia wszyscy zostali wyłapani i umieszczeni w pociągu jadącym w głąb Rosji. W kolejnej ucieczce pomógł im polski kolejarz. Rozpoczął się w życiu mojej bohaterki długi etap tułaczki, życia w niewoli, strachu, ciągłym zagrożeniu życia, mieszkania w domach tymczasowych, obozach. Służba także uciekła z Kruszyny i dotarła do Lubomirskich do Krakowa. Mimo braku płacy – zostali z nimi do końca. Oni także, jak i inni, w czasie wojny ukrywali prawie 4 lata w swoim domu Żyda Szarfa, narażając na ogromne niebezpieczeństwo wszystkich członków rodziny. Niepokorna Ela, mimo zakazu mamy, dwukrotnie odwiedzała dom w Kruszynie, chociaż był we władaniu niemieckiego funkcjonariusza.

        Mąż Józio

             Księżniczka Lubomirska przyszłego męża poznała w Nawojowej. I choć zarzekała się, że po maturze zostanie w klasztorze, na widok młodego Józia Studnickiego zmieniła zdanie po kilku minutach. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Ponieważ Józef nie planował żadnego związku – po pierwsze miał niedowład ciała po przebytej chorobie, po drugie działał już na rzecz AK, Ela postanowiła pomóc swemu przeznaczeniu i sama mu się oświadczyła. Przerwała także studia aby móc działać, jak on, w ruchu oporu. I tak wojna zmieniła nie tylko plany młodej księżniczki, ale wpłynęła na całe jej życie. W pałacu w Nawojowej przygotowywała więc koktajle Mołotowa, obsługiwała stację radiową Diabełek i przewoziła tajną pocztę do wielu oddziałów wojskowych stacjonujących w lasach. W głównej mierze była to działalność „konna”, choć w dzieciństwie doświadczyła bolesnego upadku z konia i konno jeździć już nigdy nie chciała. Innym razem 20 kilometrów ciągnęła przez lasy do obozu w górach krowę z Wackiem Malikowskim, która stale im uciekała, schodziła do rowów, zapierała się i zbaczała z drogi – „Najgorsza z całej wojny była właśnie ta krowa!”

             Elżbieta była niezmiernie dumna z działalności męża, z tego co robił, kim był, jak się poświęcał, jak narażał nadszarpnięte już zdrowie dla walki na rzecz wolnej Polski. Dnie i noce spędzał w namiotach, szałasach, pod gołym niebem. Uciekał, wymykał się, przewoził rozkazy, udaremniał plany wroga, uczestniczył w akcjach, w których jako kaleka nie jeden raz mógł stracić życie. Wspominając ten okres Elżbieta mówiła o Józiu: „mógł przesiedzieć w fotelu całą okupację, ale nie zrobił tego, bardzo się narażając”. Każdą pomoc udzieloną mężowi uważała za swój obowiązek i powinność jako żony. Z ogromną satysfakcją pomogła kowalowi (godziny spędzone w stajni i kuźni dziadka przyniosły efekty) w podkuciu konia do powozu dla siebie i męża. Czynności tej sparaliżowany Józio nie mógł wykonać. W wielu sytuacjach młodzi małżonkowie mogli liczyć tylko na jej niesamowitą siłę, hart ducha, odwagę i wiedzę wyniesioną z domu oraz doświadczenie dobywane każdego dnia. Po wojnie również nie mogli liczyć na spokojne życie i bezpieczeństwo. Nowa władza uważała działaczy podziemia za zdrajców. Członkowie partyzantki byli rozbrajani, zatrzymywani i wtrącani do więzień. Wywożono ich też w głąb Rosji. Elżbieta sama dbała o utrzymanie domu. Jako arystokratka nie mogła liczyć na zatrudnienie jej do jakiejkolwiek pracy. Chodziła do lasu, sprzedawała opał, hodowała króliki, kury i kurczaki. Przez całe długie siedem lat nosiła codziennie po osiem wiader wody do mieszkania, wrzucała węgiel, rąbała drewno, zabijała drób. Robiła wszystko to, w czym nie mógł jej pomóc chory mąż. Cały ten czas jednocześnie zbierała informacje o rodzinach i samotnych osobach będących w jeszcze trudniejszej sytuacji życiowej i próbowała im pomagać. Opiekowała się nie tylko swoimi dziećmi, ale wszystkimi innymi, o których trudnym losie wiedziała. Przez 17 lat przygotowywała obce dzieci do przyjęcia komunii św. Opiekowała się także porzuconymi dziećmi. Wychowywała maleńką dwuletnią, porzuconą dziewczynkę, którą odebrano jej po czterech latach. Ten czyn zabolał ją jak nic innego w życiu. Aż do 53 roku (śmierci Stalina) nie pozwalano na zatrudnianie arystokratów. Po tym czasie Józio wykonywał prace zlecone przez Paulinów w spółdzielni fotograficznej. Po tak trudnym okresie w życiu doczekali czasów, w których mieli za co jeść i…wychowywać kolejne „przysposobione” dzieci. Wtedy jednak nagle jej mąż zginął w wypadku samochodowym, tuż przez czterdziestymi pierwszymi urodzinami, kiedy jechał do Ministerstwa w sprawie pozwolenia na przewiezienie syna na operację do Lozanny. Sam fakt starania się o zagraniczną pomoc uznawano wówczas za działanie na szkodę Polski i zdradę.

        Z dziećmi

             Śmierć męża nie osłabiła hartu ducha i siły Elżbiety Lubomirskiej–Stadnickiej. Wręcz przeciwnie, świadomość samotnego wychowywania dzieci, ich chorób (Julita miała koklusz, Jędrek otwarte rany na nogach) i braku pieniędzy, pozwalała jej na jeszcze większy upór w działaniach, opór wobec władzy i podejmowanie działań graniczących z cudem. Stawianie się urzędnikom, pijakom, złodziejom i „walka” o swoje były na porządku dziennym każdego dnia codziennej walki Elżbiety. Nie znała słowa „nie”. Nic i nikt nie był w stanie jej powstrzymać. W ten właśnie sposób otrzymała m.in. pozwolenie na zameldowanie w Poznaniu. To tam przytrafiła się im kolejna tragedia. Na ulicach rozrzucano małe ziemniaczki dla ubogich, takich jak ona, którymi obrzucały się dzieci dla zabawy. Jej syn Adam został trafiony w oko. Było bardziej niż pewne, że utraci w nim widoczność. Wyjazd do Kanady znowu uznano by za zdradę (a tam mogła Elżbieta liczyć na pomoc), więc Lubomirska-Stadnicka szukała innych możliwości. Pracując jako tłumaczka na targach poznańskich poznała Jeana Olliera. Wtedy jeszcze nie wiedziała, ale okrutny los postawił na jej drodze człowieka na wskroś złego, złośliwego, alkoholika, mężczyznę zaburzonego, wręcz chorego psychicznie. Wierząc, że pomoże jej w ratowaniu zdrowia dzieci wyjechała za nim do Francji. W ostateczności oka Adasia nie uratowano, rozdzielono ją z dziećmi a ona związana węzłem małżeńskim utknęła w nieszczęśliwym związku do końca życia jej drugiego męża. Jako matka pięciorga dzieci nie myślała nawet, że może liczyć na odmianę fatalnego losu. Mąż upokarzał ją, wydzielał pieniądze, gnębił psychicznie i fizycznie. Nawet pójście do pracy nie pozwoliło na ucieczkę przed nim. Próbujący popełnić samobójstwo Jean wypadł przez okno, a ona musiała zrezygnować z pracy i opiekować się kaleką. Była osobą głęboko wierzącą, więc „święte więzy małżeństwa” były ważniejsze niż jej osobiste szczęście. Tuż po śmierci męża jego synowie wyrzucili ją z domu w tym, co miała na sobie. Zaczynała kolejny etap życia od zera.

             Mimo że kolejne lata spędziła w suterenie, żyjąc w warunkach skrajnej biedy, pomagała innym mającym jeszcze większe problemy mieszkaniowe czy znajdujących się na tzw. życiowych zakrętach. Znowu narażała swoje zdrowie i życie przyjmując pod swój dach osoby nieznane, wystawiając się na kradzież czy pobicie. Podsumowujące ten etap w życiu mówiła: „Nikogo nie nawróciłam, ale też sama nie zostałam bandytą”.

             Już do końca swoich dni pomagała innym. Do dziewięćdziesiątego roku życia, do kiedy mogła swobodnie chodzić podpierając się laską, wspierała chorych w szpitalu, nauczała o Bogu, podawała jedzenie, rozweselała rozmową, ciekawymi historyjkami, czytaniem Biblii. Do końca oferowała też miejsce do spania w swoim skromnym mieszkanku. Sama chodziła po miejskich ulicach, zaułkach, śmietnikach i oferowała gościnę nieznajomym. Mawiała: „Mój lokal jest tak samo znany jak inne bary, tylko bez licencji alkoholowych”. Spotkanie z Algierczykiem nieomal przypłaciła życiem – mężczyzna usiłował ją siłą nawrócić na Allaha trzymając za gardło i dusząc. Słyszą jej skrzeczący głos - zaproponował mleko z miodem. Sytuacja surrealistyczna i niezaprzeczalnie niebezpieczna.

              Elżbieta pomagała bezdomnym, strapionym, umierającym, samotnym, alkoholikom, narkomanom, dzieciom i dorosłym. Za jej przyczyną otwarto w końcu noclegownię a w 2015 roku otrzymała od merostwa medal za stworzenie lokalu dla bezdomnych i za zaangażowanie w pomoc dla potrzebujących wsparcia.

        Z wnukami

         

        Ta niesamowita kobieta mogłaby obdarować wydarzeniami swojego życia nie jedną osobę, ale kilku bohaterów mocnego kina sensacyjnego. Dramatyczne losy bohaterki opisano w książce „Na krawędzi epok” wydawnictwa Rosikon press, autorstwa samej bohaterki, na podstawie zapisu nagranych wspomnień. Wybierając tą właśnie osobę na bohaterkę mojej pracy upamiętniającej ważną postać lokalnej historii, spodziewałam się poznać historię lokalnej arystokratki, kobiety żyjącej w bogactwie, prowadzącej „typowe” życie kobiety swojej epoki, na pewno patronki, zaangażowanej w działalność społeczną, promotorki kultury i oświaty. Choć jednak już sam tytuł książki zwracał uwagę na możliwość odkrycia ciekawych historii z życia rodu Lubomirskich, związanych z życiem kobiety w chwili przemian historyczno–społeczno–obyczajowych, to jednak i tak nie przygotowywał na to, co naprawdę kryje się za okładką wspomnianego dzieła. Dodatkowe fakty poznałam słuchając wywiadu z wnuczką Elżbiety – Julitą, w trakcie spotkania promującego książkę. Na podstawie zasłyszanych informacji, świadectw, dokumentów i zdjęć, jakie miałam okazję pozyskać dzięki uprzejmości pana Stanisława Zasępy, dotyczących wielu mieszkańców Kruszyńskiego pałacu, Elżbieta wydała mi się najbardziej nietuzinkową postacią. Była osobą głęboko wierzącą, a jednocześnie łamała wszelkie zasady, żyła po swojemu, odważnie, bezkompromisowo. W zgodzie ze sobą i miłością. Do Boga i ludzi. Ciągle wchodziła w konflikty z ówczesną władzą, sprzeciwiała się panującym zasadom, nie bała się głośno mówić NIE. Kochała dzieci ponad wszystko, była wierną i oddaną żoną a po śmierci mężów opiekunką zabłąkanych i pogubionych dusz. Straciła wszystko. Traciła wszystko wielokrotnie. Nigdy jednak nie straciła godności osobistej. Nigdy nikogo nie oceniała, nie szacowała ludzi ze względu na kolor skóry, wyznanie, poglądy. Jej wielkie serce otwarte było dla wszystkich ludzi jednakowo. Zastanawia mnie mocno: Kim byłaby dzisiaj, gdyby przyszło jej żyć we współczesnym świecie? Nie czy, ale jak zmieniałaby nasz świat?

         

        Sylwia Janusiak

         

        Niepodległa - Nadzieja! Zwycięstwo!

        Przedsięwzięcia realizowane w ramach projektu w roku szkolnym 2019/2020:

        - apel z okazji 11 listopada,

        - udział w akcji "Szkoła do hymnu",

        - zajęcia otwarte o tematyce patriotycznej,

        - nauka piosenek oraz wierszy o tematyce patriotycznej,

        - nauka tańca ludowego,

        - wykonywanie regionalnych potraw,

        - Dzień Mody Patriotycznej,

        - spotkanie ze świadkiem historii,

        - odwiedziny grobów nauczycieli, zapalenie zniczy,

        - odwiedziny lokalnych miejsc pamięci, zgłębianie ich historii,

        - udział w akcji "Szkoła pamięta".

         

        Rok dla Niepodległej - Polska to jest wielka rzecz!

        Przedsięwziecia realizowane w roku szkolnym 2018/2019:

        - apel z okazji 11 listopada,

        - udział w biciu rekordu w jednoczesnym w całej Polsce śpiewaniu hymnu Polski,

        - zajęcia otwarte o tematyce patriotycznej,

        - nauka piosenek oraz wierszy o tematyce patriotycznej,

        - nauka tańca ludowego,

        - zorganizowanie kącika "Piękna nasza Polska cała",

        - wykonywanie regionalnych potraw,

        - udział w akcji "Napisz kartkę Bohaterom",

        - Dzień Mody Patriotycznej,

        - posadzenie Drzewka Pamięci,

        - zawody sportowe "Biało-czerwoni". 

         

        Przedsięwzięcia realizowane w ramach akcji Rok szkolny 2017/2018 "Rokiem dla Niepodległej":

        - udział w konkursie plastycznym Kto ty jesteś? Polak mały  dla dzieci przedszkolnych (Polska to jest wielka rzecz! - Wydział Nadzoru Edukacji Katowice),

        - zorganizowanie Przedszkolnego Konkursu Recytatorskiego  Gminnego Przedszkola w Kruszynie - "Polska - moja Ojczyzna",

        - zorganizowanie międzyprzedszkolnego konkursu plastycznego na terenie Gminy Kruszyna "Moja mała Ojczyzna",

        - utworzenie kącika regionalnego,

        - udział w wystawie eksponujacej treści patriotyczne oraz podkreślającej tożsamość narodową społeczności szkolnej "Tu Ojczyzna - tu nasz dom" w WOM w Częstochowie,

        - udział w ogólnopolskim konkursie plastycznym "Nasza Polska biało-czerwona" (Oddziały Przedszkolne przy Szkole Podstawowej w Wilczopolu-Kolonii),

        - udział w ogólnopolskim konkursie plastycznym "polskie legendy" (Przedszkole nr 6 w Chorzowie),

        - udział w projekcie 100 życzeń na 100 lat Niepodległej Polski,

        - utworzenie pocztu flagowego Gminnego Przedszkola w Kruszynie.